Refleksje po kolędzie cz. II

Poniższy tekst jest zaproszeniem do refleksji.

Część II podsumowanie kolędy AD 2018:

W tym roku w trakcie kolędy, razem z księżmi zadawaliśmy sobie pytanie: czy rodziny które odwiedzamy modlą się wspólnie? Modlitwa w domu, kiedyś pacierz całych rodzin wydaje się zanikać. Byłoby bardzo niedobrze, gdyby wizyta księdza po kolędzie była jedyną okazją do modlitwy małżonków czy rodziców razem z dziećmi. A może dziś wstydzimy się zaproponować modlitwę mężowi czy żonie? Niekiedy ksiądz po kolędzie jest osobą, która najgłośniej mówi Zdrowaś Maryjo czy Ojcze Nasz. Pan Bóg tymczasem chce byśmy go prosili, o jedność, o miłość o cierpliwość, razem nie tylko indywidualnie. Pan Bóg chce a my wielokrotnie nie wykorzystujemy tej szansy.

Rozmawialiśmy też o wielu młodych, którzy żyją bez ślubu jak mąż i żona. Na pytanie o ślub Kościelny odpowiadają, że przyjdzie na to czas. Czy ksiądz, który jest obcą osobą, znaną z Kościoła jest w stanie przekonać tych młodych ludzi, że najpierw powinni poprosić o błogosławieństwo Pana Boga, wypowiadając przysięgę na całe życie a potem wspólnie zamieszkać? Odpowiedź jest prosta: ksiądz po kolędzie raczej nie przekona żyjących bez ślubu by się go zawarli. Potrzebne jest wsłuchanie się w słowa Ewangelii i przekonanie, że to nie księża sobie tak wymyślili, tylko że Chrystus a potem Kościół tak uczył, dla naszego dobra. A tymczasem życie bez ślubu jest coraz bardziej popularne, najpierw dom i praca, potem chrzest, potem ślub. Przy okazji przypominam, że nie można wtedy przystępować do spowiedzi ani Komunii Świętej.

Ostatnia refleksja dotyczy tzw. przychodzenia do Kościoła. Uwierzmy, że godzina w tygodniu w niedzielę to minimum by otrzymać pomoc od Pana Boga w naszej codzienności. Dziś wydaje się, że to też za mało, za mało gdy przyjdą poważne próby, kryzysy, choroba, śmierć. Nasza wizyta kolędowa potwierdza kościelną statystykę, 25-30 procent z nas chodzi w miarę regularnie do Kościoła. Kiedy wchodzimy do domu to jesteśmy rozpoznawani i to jest bardzo miłe. Jednak duża część parafian otwiera nam drzwi z grzeczności, z przyzwyczajenia, ale ich twarze są nieznajome. I tu pojawia się pytanie? Chodzić do tych, odwiedzać tych, z którymi się nie znamy? Pytanie, które powraca razem z pytaniem o sens kolędy. Jeśli odwiedzamy domy parafian, czyli tych, którzy realnie tworzą naszą wspólnotę to czy pukać tam gdzie od lat nas nie znają? Na to pytanie na razie nie mam odpowiedzi, ale często towarzyszy mi ono po wizycie kolędowej.

ks. Jacek – proboszcz