Ciekawy wywiad w radio Maryja… 25.03

Staramy się nie dopuścić do sytuacji, w której ktokolwiek musiałby wybierać między tym, kogo ma ratować, a tym, kogo ma skazać na śmierć. Słyszymy, że we Włoszech są sytuacje, kiedy lekarze decydują, kto ma dostać respirator, a kto nie – powiedział minister zdrowia prof. Łukasz Szumowski w rozmowie z o. dr. Tadeuszem Rydzykiem CSsR na antenie Radia Maryja.

We wtorek pojawiły się kolejne rządowe ograniczenia, które mają zahamować rozprzestrzenianie się koronawirusa. O zakazie poruszania się w grupach większych niż dwuosobowe, ograniczeniu liczby uczestników obrzędów liturgicznych, rozprzestrzenianiu się wirusa, a także kwestiach bezpieczeństwa z ministrem Łukaszem Szumowskim rozmawiał o. dr Tadeusz Rydzyk CSsR.

***

o. dr Tadeusz Rydzyk CSsR: W małym autobusie, w którym jedzie się średnio 40 minut, może być 36 osób. Natomiast w dużym kościele tylko 5 osób.

Prof. Łukasz Szumowski: Nie jesteśmy w stanie różnicować kościołów, związków wyznaniowych w zależności od wielkości budowli. Oczywiście prawo pozwala na pewne regulacje i my je stosujemy. Niezwykle ważne jest to, o czym pisze papież Franciszek i nasi biskupi, aby korzystać z mediów, z dostępności do Mszy św. przez środki masowego przekazu – to najbezpieczniejsza forma. Nie ma zakazu pójścia na Mszę św., tylko ograniczamy liczbę ludzi. Tak naprawdę dla osób, które są z grupy ryzyka, czyli dla seniorów, osób, które są chore, każdy kontakt jest groźny. W związku z tym zalecamy, żeby nie poruszały się środkami transportu publicznego, jeśli nie ma takiej życiowej konieczności. To miłość bliźniego, która mówi, żebyśmy postarali się chronić naszych najbliższych, naszych bliźnich przed śmiercią.

A co z kwestią „Komunii na rękę”? Jeżeli podaje się normalnie Komunię Świętą, to nie dotyka się języka.

Nie chodzi o dotykanie. To kwestia oddechu, który niesie kropelki z płuc.

Ale na rękach też mamy pełno bakterii.

Kapłan nie dotyka ręki osoby, która podchodzi, tylko delikatnie kładzie Komunikat na dłonie. Sami tutaj się nie chronimy. Nie chodzi tu o naszą ochronę. W takiej sytuacji spożywamy swoje bakterie, ale chronimy innych. Jeżeli jesteśmy zarażeni, jeżeli oddychamy na rękę kapłana, to pozostają na niej cząsteczki wirusa. Oczywiście biskupi mówią też, że można – w sytuacji dużego zagrożenia – przyjąć Komunię duchową. Pamiętajmy, że jesteśmy ludźmi, a Pan Jezus dotrze do nas, jeżeli jesteśmy w stanie łaski uświęcającej, różnymi drogami.

A jak wygląda kwestia spowiedzi?

Konfesjonał powinien mieć folie i powinien być dezynfekowany. Na powierzchni ten wirus żyje czasami kilka dni. W związku z tym, jeżeli dotkniemy dłonią miejsca, na które dmuchał ktoś chory, i przeniesiemy to na usta, nos czy oczy, to się zarazimy. Jak idziemy do spowiedzi, starajmy nie dotykać się powierzchni dłońmi i po spowiedzi umyjmy ręce.

Grozi nam to, co dzieje się np. we Włoszech?

Właśnie tymi działaniami staramy się nie dopuścić do sytuacji, w której ktokolwiek musiałby wybierać między tym, kogo ma ratować, a tym, kogo ma skazać na śmierć. Słyszymy, że we Włoszech są sytuacje, kiedy lekarze decydują, kto ma dostać respirator, a kto nie. To sytuacja tragiczna. Po to są te drakońskie restrykcje – one są bardzo trudne – żeby móc ograniczyć liczbę osób, która trafi do szpitala.

Sytuacja jest bardzo poważna.

Ona jest poważna z dwóch powodów – zdrowotnego, czyli wirus może zabić. Jeżeli ktoś ma zwłóknienie płuc, zaburzenie odporności czy inne choroby towarzyszące, to i ludzie w wieku 40 lat umierają. Nie ma czegoś takiego, że my jesteśmy bezpieczni. Drugi, to sytuacja gospodarki, naszego funkcjonowania przez lata.

Wszyscy mogą umrzeć z powodu tego wirusa.

Zasada „Memento mori” przez całe wieki była bardzo mądrą maksymą. Nie jesteśmy wieczni, nie mamy tutaj życia wiecznego, tylko musimy przejść stąd – czasami w sposób bardzo trudny, tragiczny. Nie jesteśmy odporni na zarazę, dlatego „od powietrza, głodu, ognia i wojny uchowaj nas Panie”. Powietrze było powietrzem morowym. To była zaraza.

Co robić, żeby jak najszybciej epidemia skończyła się w Polsce?

Nie spotykajmy się z innymi. Przez te trzy tygodnie zamknijmy się w swoich domach. Jeżeli idziemy po zakupy, to róbmy to w odległości kilku metrów, kupmy to, co niezbędne i wycofajmy się do naszych domów. Nie uczestniczmy w spotkaniach towarzyskich. Jeśli musimy wyjść na spacer, dobrze, ale nie spotykajmy się z nikim po drodze.

A co jeśli musimy pracować?

Jeżeli są powierzchnie, musimy je dezynfekować, nie zapraszać gości do danego miejsca. W tym kontekście trzeba powiedzieć, że praca mediów jest w tej chwili kluczowa. Dzięki nim możemy prosić o pewne zachowania, namawiać, przekazywać. To niezwykle ważne, bo ludzie są zagubieni.

Powinniśmy się też zaopiekować osobami starszymi.

To też jest ważne. Teraz działamy trochę tak, że mówimy, żeby nie spotykać ludzi starszych, chorych. Ale oni też potrzebują kontaktu. W związku z tym, nawet jak się nie spotykamy, to dzwońmy do nich dwa razy częściej, porozmawiajmy przez telefon.

Załóżmy, że przyjmiemy wszystkie restrykcje maksymalnie. Czy wówczas wirus dalej będzie się rozszerzał?

Będzie, ale zamiast milionów chorych osób, będziemy mieli kilka tysięcy.

Ale te kilka tysięcy zrodzi jeszcze więcej…

Nie, jeżeli oni trafią do szpitala, przechorują, to te kilka tysięcy jest w stanie wyzdrowieć, jeśli będziemy trzymali rygor. Oczywiście, potem musimy wrócić do życia, bo nie da się zamknąć społeczeństwa na cztery spusty (…). Uważam, że po tej epidemii – to jest epidemia, której nie było od 100 lat – nic nie będzie tak jak poprzednio. Nie będzie takich zachowań społecznych, nie będzie takich reakcji na drugiego człowieka, będziemy się trzymali trochę z dala. Każdy będzie miał w pamięci to, że ktoś z bliskich zmarł.

Grozi nam, że pojawią się miliony? Co robić, żeby to się cofało?

Gdybyśmy nic nie zrobili, to byłyby miliony. Musimy utrzymać te zasady i będzie dobrze. Liczymy na to, że te epidemie są sezonowe. Potwierdzenia naukowego na razie nie mamy. Liczymy też na bardzo szybkie działanie naukowców, ekspertów i szczepionki. Pojawiają się pierwsze jaskółki, które mówią o tym, że pierwsze leki są gdzieś testowane, że pewne kombinacje leków mogą działać dobrze. To są wszystko elementy, które pokazują nam nadzieję.

Czyli nie będzie to trwało dwa czy trzy tygodnie.

Na pewno nie, ale z czasem nabieramy odporności jako społeczeństwo. To kwestia tempa. Jeżeli to tempo rozprzestrzeniania się wirusa będzie, jak huragan, tak jak było we Włoszech, to ludzie nie mają szans i umierają. Jeśli będzie ono, jak w Tajwanie czy Japonii, gdzie wirus się rozprzestrzenia, ale system zdrowotny daje radę – to wtedy ludzie mają szansę.

Czyli z naszej strony musi być bardzo mocna dyscyplina.

Dyscyplina i wzajemna życzliwość, żeby wspierać się w tym trudnym czasie.

Nawet oddech tu jest ważny.

Rozmowy 1,5 – 2 metry od siebie to minimum, bez przytulania, bez podawania ręki. Wtedy jesteśmy bezpieczni. Patrzymy na sytuacje, kiedy wiemy, ze w danych skupiskach ludzkich ktoś był jednak dodatni – na zgromadzeniu, na radzie – i jednak nie wszyscy są chorzy. To jest światełko w tunelu. Jeżeli zachowamy dystans, zachowamy zasady – to mamy szansę.

Z tym, że jeden może zarazić wielu.

Tak, aczkolwiek to nie jest ospa, gdzie jeden człowiek zaraża 10 osób czy 20, tylko zwykle tych najbliższych – bezpośrednie, bliskie fizyczne kontakty przez rękę, uścisk, przebywanie w tym samym pomieszczeniu przez 24 godz. Uważajmy. Patrzmy na to, jak się zachowują inni. Wzajemna pomoc, ale i wzajemna kontrola, zwrócić uwagę, że „niekoniecznie musisz wyjść, niekoniecznie musisz stać w gronie znajomych”. Nie chodzi o to, abyśmy od razu wykorzystywali wszystkie aparaty restrykcji rządowych, kary, mandaty. Często sąsiedzka uwaga może komuś pomóc.

Panie Ministrze, bardzo dziękuję za rozmowę. Oby wystarczyło respiratorów i aby służba zdrowia wytrzymała, bo oni są w tej chwili pierwsi na najostrzejszym froncie. Dziękujemy za to, co Pan robi, dziękujemy Panu Premierowi, Panu Prezydentowi. Życzymy dużo siły, także dla całej rodziny. Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję, szczęść Boże.

źródło: www.radiomaryja.pl/informacje/tylko-u-nas-minister-zdrowia-w-rozmowie-z-dyrektorem-radia-maryja-staramy-sie-nie-dopuscic-do-sytuacji-w-ktorej-decydowaloby-sie-o-tym-kogo-ratowac-a-kogo-skazac-na-smierc/